Słowa Mario dały napastnikowi wiele do myślenia. Całą najbliższą noc spędził na analizowaniu jego relacji ze Stachurską. Mimo tylu godzin nad tym spędzonych nie wywnioskował niczego sensownego, niczego wartego zabierania czasu takiej kobiecie jak Anna. Zdał sobie sprawę z tego, że już nigdy nie połączy ich noc spędzona wspólnie, już nigdy jej nie poczuje. Bał się konicznych spotkań w klubie, nieuniknionych rozmów we dwoje. Wszystko w aspekcie zawodowym, ale i tak nie dawało mu poczucia stabilności. Zmiana klubu nie wchodzi w grę, urlop tym bardziej. Pozostaje stawić czoła problemom, a on temu nie podoła.
Tysiące myśli wirujących w głowie nie pozwoliło mu zmrużyć oka nawet na kilka sekund. Bezczynne gapienie się w sypialniany sufit nie dawało mu oderwać się od problemów. Założył pierwsze lepsze ubranie, zgarnął kluczyki od samochodu i odjechał z piskiem opon. Nie zważając na prędkość i otoczenie bezmyślnie błąkał się po ulicach Monachium. Dopiero teraz poczuł jak bardzo brakuje mu Dortmundu. Nie samego miasta, ale i wspaniałych kolegów z drużyny, których śmiało nazwać mógł przyjaciółmi jak i trenera, który był dla niego niczym ojciec. Chwalił, ale potrafił także porządnie zmobilizować swoją krytyką. Tutaj rozwija się pod okiem Guardioli, ale poza tym nic go nie uszczęśliwia. W samej szatni nie ma tej wspaniałej jaka była w żółto-czarnych. Gdyby był w Dortmundzie na pewno ktoś pomógłby mu w tej sytuacji i siedziałby właśnie u Ani, a nie przemierzał ulice miasta. Zatracając się w swoich myślach nie zauważył sygnalizacji świetlnej i wjechał na skrzyżowanie kierując się wprost na rozpędzonego tira. Jedyne co zapamiętał to huk i nieopisany ból, który przeszył całe jego ciało.
Zniesmaczona podążała pieszo w kierunku Alianz Areny. Nie miała najmniejszej ochoty iść do pracy mimo, iż bardzo ją lubiła. Fakt, iż spotka tam Lewandowskiego przerażał ją. Opóźniała swoje kroki jak tylko mogła, ale w końcu musiała zmierzyć się z ogromnymi drzwiami prowadzącymi do środka stadionu. Z wielką siłą pchnęła je i od razu podążyła do swojego gabinetu. Zdziwiła ją cisza jaka panowała w szatni piłkarzy. Zawsze panował tam hałas, a śmiech większości słychać było do razu po wejściu. Nie weszła jednak do nich, ale po chwili została zaproszona tam przez trenera.
"Robert miał wypadek. Leży w śpiączce, a jego życie jest poważnie zagrożone." Kiedy usłyszała te słowa z ust dyrektora do jej oczu napłynęły łzy. Bezmyślnie wybiegła z budynku i stanęła na środku parkingu wyzywając na samą siebie. Nie minęło kilka sekund, a tuż za nią stał nikt inny jak Mario Gomez. Nie pytając o nic chwycił ją pod rękę i zaprowadził do swojego samochodu odjeżdżając w kierunku szpitala.
Na salę udał jej się wejść bez zbędnych problemów. Dzięki obecności Gomeza recepcjonista uwierzył jej na słowo, że jest bliską osobą Lewandowskiego. Widząc go bezwładnie leżącego na szpitalnym łóżku i podpiętego do urządzeń masą kabelków po raz kolejny wybuchła płaczem. Przysiadła na krześle stojącym obok i chwyciła jego dłoń mocną ją ściskając. Jej myśli w ciągu kilku sekund krążyły tylko wokół poczucia winy. Może gdyby z nim porozmawiała, wytłumaczyła, powiedziała tą cholerną prawdę wszystko potoczyłoby się inaczej? Może siedzieliby teraz wspólnie się śmiejąc? Może snuli by teraz bezpodstawne teorie na temat ich wspólnej przyszłości? Może wspominaliby to jak się poznali?
-Robercie, kocham Cię. Na prawdę Cię kocham.-wypowiedziała i złożyła na ustach piłkarza lekki, ale czuły pocałunek.
Dzisiejszy rozdział bez dialogów, ale takie było moje zamierzenie co do niego. Strasznie dziwnie czuję się z tym, że dodaję tu coś tylko raz w tygodniu, jednak natłok obowiązków nie pozwala mi na nic częstszego.
Dopiero zaczynałam przygodę z tym opowiadaniem, a już dodaję jedenasty rozdział. Czas strasznie szybko mija, a ja z niczym nie nadążam. Momentami mam ochotę zamknąć się w pokoju i nie wychodzić z niego przez kilka dni, aby porządnie odpocząć.
Minął dopiero drugi tydzień w liceum, a ja już chyba z pięćset razy usłyszałam słowo "matura". Przeraża mnie ono. Zdecydowanie przeraża.
Tradycyjnie już dziękuję każdemu kto czyta, komentuje, albo chociaż zagląda nie czytając. :) Komentarzy z rozdziału na rozdział jest coraz mniej, ale sama jestem sobie winna, gdyż rozdziały są coraz bardziej nudne, nic się nie dzieje, a w dodatku ich rozmiar pozostawia WIELE do życzenia. Także jestem ogromnie wdzięczna tym co wytrwali i nadal tu zaglądają, a w dodatku jeszcze czytają.
Pozdrawiam i życzę powodzenia w nadchodzącym tygodniu oraz miłego weekendu :*
Oczywiście rozdział jest świetny pomimo tego że smutny.;( Mam jedynie nadziej że Robert będzie zdrowy i razem z Anią będą szczęśliwi .;D
OdpowiedzUsuńDziękuję i pozdrawiam :*
Usuńo boze ;( tylko nie to ! on musi zyc !
OdpowiedzUsuńKLAUDIA
Rozdział jest bardzo dobry. Oby tylko z Robertem było wszystko dobrze...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę wszystkiego dobrego :)
Twoja "fanka" ;)))
Dziękuję bardzo, również pozdrawiam i życzę powodzenia! :*
UsuńEjjjjj jak mam wytrzymać calutki tydzien bez kolejnej części??!! ;((
OdpowiedzUsuńjakoś będziesz musiała ;) kolejna już w przyszły piątek, pozdrawiam :*
Usuńświetny rozdział :* czekam na kolejny :3 Pozdrawiam ^^
OdpowiedzUsuńDziękuję, pozdrawiam :*
UsuńNieważne że krótki ważne że jest :) Świetny!
OdpowiedzUsuńMam nadzieję że z Robertem będzie wszystko ok. Buziaki ;*
cieszy mnie, że Ci się spodobało ;) Pozdrawiam :*
UsuńJeju ... Robert .......... :c
OdpowiedzUsuńAnia powiedziała "kocham Cię" jejku nie spodziewałam się tego. To jest kobieta po przejściach ale dobrze że przeanalizowała swoje uczucia i wyznała je mimo że Robert jest w śpiączce.
Bardzo fajnie wyszedł Ci ten rozdział bez dialogów.
Czekam na next
Życzę weny i pozdrawiam/ Julie ;***
Dziękuję serdecznie ;) wena na pewno się przyda, pozdrawiam :*
UsuńŚwietny rozdział! :) Oby Robert wyszedł z tego cało. I to wyznanie miłości przez Anię. Coś pięknego. Mam nadzieję, że wszystko się ułoży :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :*
Dziękuję bardzo. Pozdrawiam :*
Usuńoby Robert sie obudzil
OdpowiedzUsuńmozesz dodacwczesniej rozdzial ??
rozdział dodam w przyszły piątek. Ustaliłam harmonogram i staram się trzymać, bo wiem, że jeśli przerwę to później wszystko się posypie i nic nie dam rady zrobić na czas. Pozdrawiam :*
Usuńświetne zapraszam do mojego bloga http://mojamilosctodortmund.blogspot.com to jest link do niego
OdpowiedzUsuńDziękuję i na pewno zajrzę ;) Pozdrawiam :*
UsuńRozdział jak zawsze fantastyczny! Nie spodziewałam się, że Robert będzie miał wypadek. Oby tylko przeżył i wyszedł bez szwanku. A jednak Ania go kocha. Mam nadzieję, że się pogodzą i będą razem szczęśliwi. Z niecierpliwością czekam na kolejny. Pozdrawiam i zapraszam do mnie na nowy :*
OdpowiedzUsuńJezuu... dziewczyno, miej litość i nie trzymaj tak w napięciu <33
OdpowiedzUsuńRozdział świetny, jak każdy :) Zapraszam do siebie na nowy :
http://teraz-wiem-co-to-milosc.blogspot.com/
Zapraszam na rozdział 9 na : http://megan-marco-marc-story.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńKomentarze mile widziane :)
O matko, we wszystkich opowiadaniach Lewy jest bliski śmierci, przeznaczenie?! :O
OdpowiedzUsuńCzy tylko mi się wydaje, że to wszystko może być tak bardzo realne, że aż się przerażam?! :o
Jezu, mam nadzieję, ze nic takiego się nie stanie!
Ohh, to jest cudowne! ♥
Zapraszam na rozdział X na http://triumfmilosci.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:*
Zapraszam :
OdpowiedzUsuńhttp://cos-innego-niz-wszystko.blogspot.com/