Pustka. To jedyne określenie, które w danym momencie mogło opisać jej życie. W jej sercu nie było już żadnych uczuć, a w mieszkaniu niczego. Może zbyt pochopnie podejmowała decyzje. Może będzie żałować ich do końca swojego przepełnionego nieszczęściem życiem. Może tak, a może nie. Stała pod swoją klatką z czterema ogromnymi walizkami i parasolem nad głową. Taksówka przyjechała spóźniona o ponad dziesięć minut przez co Stachurska okropnie zmarzła. Jesienna pogoda dawała o sobie znać i nad Warszawą od kilku dni krążyły ciemne, deszczowe chmury. Jadąc na lotnisko analizowała swoje postępowanie. Zachowała się nie etycznie. To nie było w jej stylu, ale ludzie się zmieniają. Opuszczała Warszawę bez pożegnania z rodziną i przyjaciółmi. Ale co miała zrobić? Gdyby ich powiadomiła o swoich zamiarach zmusiliby ją do pozostania w stoicy, a tego nie chciała. Z rozmyślań wyrwał ją głos kierowcy, który wyjmował z bagażnika jej walizki. Podziękowała mu i z wielkim trudem doszła na odprawę. Po czterdziestu minutach siedziała wygodnie w samolocie do Niemiec. Dlaczego akurat ten kraj? Język niemiecki miała opanowany do perfekcji, a poza tym nie miała tam nikogo znajomego; żadnej rodziny, ani przyjaciół. Tylko ona i nowe życie. Zaraz po wzbiciu się maszyny w powietrze wystukała sms'a na swoim telefonie:
Nie martwcie się. Żyję i mam się świetnie. Postanowiłam zacząć nowe życie. Życie bez Michała, bez Polski, bez wszystkich dotychczasowych wspomnieć. Nie szukajcie mnie, bo jeśli znajdziecie to przysięgam, że urwę z Wami kontakty, a tego chyba nikt nie chce. Będę pisać i dzwonić, żebyście się nie martwili. A gdzie jestem zdradzę Wam dopiero jak wszyscy ochłoniecie.
Kocham i całuję. Ania
Po godzinie lotu samolot wylądował, a Anna wraz innymi pasażerami opuściła jego podkład. Odbiór bagaży i wszystkie inne duperele zajęły jej ponad godzinę. Dzięki Bogu, że wynaleziono te wózki na bagaże, bo nigdy w życiu nie doniosłaby ich do taksówki. Podała kierowcy adres i po aż dwóch godzinach znalazła się pod małą kamienicą. Podziękowała i pożegnała się ze starszym mężczyzną po czym została sama na środku chodzika z wielkimi walizkami moknąc w deszczu. Pojedynczo wnosiła bagaże na czwarte piętro budynku.
Cała mokra od potu i deszczu od razu po zamknięciu drzwi udała się pod prysznic i ubrała w ciepłe dresy.
Zrobiła sobie ciepłą malinową herbatę i rozsiała się na kanapie włączając telewizor. Jednak równie szybko go wyłączyła, gdyż przypomniało jej się, że przecież nie wykupiła żadnej kablówki ani nic w tym stylu. Z przyzwyczajenia sięgnęła po telefon. Ujrzała 97 nieodebranych połączeń, z czego aż 11 należało do nieznanego jej numeru. Nie wiedząc kiedy powieki zaczęły jej się zamykać i zasnęła na kanapie.
Nowy dzień w nowym życiu rozpoczęła od rozpakowania się. Skończyła dopiero w południe. Przebrała się w miarę wyjściowy strój chwyciła do ręki telefon, mapę miasta i wyszła z mieszkania. Zawsze sądziła, że ma w miarę dobrą orientację w terenie jednak teraz zupełnie nie umiała sobie poradzić z dojściem do galerii handlowej, która wydawała się być dość blisko od jej miejsca zamieszkania. Zrezygnowana usiadła na ławce w pobliskim parku i po raz kolejny zaczęła "studiować" mapę. Jak na złość znowu zaczął padać deszcz, a ona wierząc w poranne słońce nie wzięła ze sobą parasola. Ściana deszczu pojawiająca się dosłownie znikąd zmoczyła Annę doszczętnie, a z mapy, którą nadal trzymała w ręku pozostała jedna plama i kilka strzępków papieru. Bezradnie rozejrzała się dookoła i po raz drugi tego dnia opadła na ławkę głośno wzdychając. Była w jakimś parku, obok nie było żadnego sklepu, kiosku po protu nic. Jak zawsze uwielbiała takie miejsca teraz miała ochotę najzwyczajniej w świecie zabić samą siebie za to, że nie pojechała do galerii taksówką. Zachciało się jej spacerów.
-Przepraszam pomóc w czymś?-usłyszała męski głos i dopiero wtedy przestała wyzywać na siebie w myślach.
-Nie, dziękuję.-odburknęła nawet na owego osobnika nie spoglądając.
-A może jednak? To była mapa?-zapytał lekko rozbawiony wyciągając jej z dłoni pozostałość.
-Niestety już tylko była.
-Może jakoś pomogę? Gdzie chciałaś się dostać? Jesteś cała przemoczona.
-Do galerii, ale teraz marzę tylko o powrocie do mieszkania.
-To wstawaj podwiozę Cię.-widząc na sobie dziwny wzrok Stachurskiej od razu zaczął ponownie mówić.-Jeśli chcesz oczywiście. Jestem Mario i zawszę służę pomocą.
-Anna.-odpowiedziała i podała mu dłoń.-Jestem jak już zauważyłeś cała przemoczona i nabrudzę Ci w samochodzie.
-Nie przesadzaj i chodź.-dziewczyna nie widząc innego wyjścia wstała i podążyła za mężczyzną. Kiedy dojechali pod jej kamienicę Ania postanowiła jakoś mu się odwdzięczyć.
-Wejdziesz może na kawę, albo herbatę?-zapytała. Albo na coś innego, nie wiem co lubisz.-dodała po
chwili.
-Może być herbata.-odpowiedział z uśmiechem i podążył za Stachurską do jej lokum.
-Ładnie tu masz.-powiedział siadając przy kuchennym stole.
-Nie jest tak jakbym do końca chciała. Mieszkam tu od wczoraj, a wnętrze urządzał poprzedni właściciel.
Rozmawiali o wszystkim i o niczym, jak stali dobrzy znajomi, a znali się zaledwie kilka godzin.
-Czy się tak właściwie zajmujesz?-kiedy przyszła kolej na zadanie pytania przez Anię zapytała właśnie o to.
-Na prawdę nie wiesz?-zapytał zdziwiony, ale widząc jej zmieszaną minę od razu odpowiedział.-Jestem piłkarzem w tutejszej drużynie.
-Aha. Przepraszam Cię, ale w nawet najmniejszym stopniu nie interesuję się piłką nożną. Co nie znaczy, że stronię od sportu, broń boże.-odpowiedziała szczerze się uśmiechają. Widząc spojrzenie Mario mówiące, aby kontynuowała zaczęła mówić dalej.-Uprawiam karate, a właściwie to uprawiała. Byłam reprezentantką Polski i muszę się pochwalić, że udało mi się uzbierać kilka ważnych medali, ale dość niedawno przytrafiła mi się kontuzja, która wykroczyła mnie z dalszego uprawiania tego sportu. Co prawda mogę sobie pozwolić raz na jakiś czas podnieść nogę do góry-zaśmiała się w tym momencie-ale regularnie trenować już nie mogę. No, ale za bardzo jestem przyzwyczajona i biegam kilka razy w tygodniu. Tak wiesz zapobiegawczo.-oboje uśmiechnęli się do siebie.-A poza tym studiuję dietetykę w Warszawie. Zapewne zapytasz dlaczego tam, anie tu. Dla mnie to proste. Wiesz zaczęłam tam i tam chcę skończyć. Chociaż nie powiem na pewno będzie dość ciężko, ale to studia zaoczne, więc jakoś dam radę.
-Dlaczego wyjechałaś?-zapytał, a ona jak najlepszej przyjaciółce opowiedziała o tym co wydarzyło się ostatnio w jej życiu nie szczędzą na Kubiaka niepoprawnych epitetów.
Dopiero zegar z kukułką, który wisiał na ścianie w salonie przerwał ich rozmowę.
-Jeju, już północ. Na prawdę miło się z Tobą spędza czas, ale mam rano trening i muszę trochę się wyspać. Zresztą, zapewne sama rozumiesz.-Ania kiwnęła głową przytakując.-Dasz mi swój numer?-zapytał ni z gruszki ni z pietruszki. Jednak Stachurska chcąc jeszcze kiedyś z nim porozmawiać zgodziła się i po chwili dyktowała mu ciąg cyfr. Pożegnali się, a ona od razu po jego wyjściu rzuciła się na łóżko i odpłynęła do krainy Morfeusza.
Biegała z łazienki do sypialni przez ponad godzinę. Starała się wyglądać jak najlepiej. W końcu nie codziennie ma się rozmowę o pracę. Wypicowana do granic możliwości wsiadła do czekającej na nią taksówki pojechała w wyznaczone miejsce. Miasto robiło na niej wrażenie. W Warszawie było pięknie, ale tutaj to co innego. Inni ludzie, kultura, tradycje. Przez to wszystko był dla niej takie niesamowite. Wysiadła z pojazdu i głośno wypuściła z ust powietrze. Szybkim krokiem weszła do ogromnego budynku i podeszła do recepcji.
-Dzień dobry, byłam umówiona na rozmowę w sprawie pracy z panem...-nie dane jej był dokończyć, ponieważ rudowłosa dziewczyna w mniej więcej jej wieku przerwała jej.
-Witam. Pani Anna Stachurska? Jeśli tak dwunaste piętro, pokój pięćset trzy. Pan Lerman już na panią czeka.
-Dziękuję.-odpowiedziała tylko i udała się do windy wcisnęła odpowiedni przycisk i chwilę później była na odpowiednim piętrze. Z ogromną obawą zapukała do ogromnych drewnianych drzwi. Jej obawy okazały być się bezsensowne, ponieważ dostała upragnioną pracę, a Josef okazała się być bardzo miłym człowiekiem. Już następnego dnia cała w skowronkach o siódmej rano siedziała w swoim nowym gabinecie przeglądając dokumenty.
_________________________________________________
Jak myślicie do jakiego niemieckiego miasta wyjechała Anna?
Przepraszam jeśli rozczarowuję Was tym, że nadal nie spotkała Roberta,
ale ułożyłam sobie już dokładny plan ich pierwszego spotkania zanim
zaczęłam pisać to opowiadanie i będzie ono takie nieco inne niż w poprzednich.
Chciałam Wam też podziękować za te wszystkie komentarze. W sumie nie miałam zamiaru dodawać dzisiaj nowego rozdziału, bo w moim życiu ostatnio nic nie jest idealne i jednym słowem wszystko co dobre się pieprzy, ale widząc aż taką ilość Waszych opinii po prostu musiałam i cholerni dziękuję, że tu jesteście.
+ jeśli ktoś z Was ma ochotę na historię przepełnioną prawdziwą miłością polecam to opowiadanie
wylałam hektolitry łez nad losami głównej bohaterki i Bartmana, ale było warto, bo czegoś tak
ekscytującego nie czytałam jeszcze nigdy wcześniej.
Mam nadzieję, że autorka nie obrazi się za udostępnienie jej twórczości, ale na prawdę nie mogłam się powstrzymać.
niemieckie miasto :D
OdpowiedzUsuńDortmund!!
I poznała Mario mogę się założyć że przez niego pozna Roberta :D
Czekam na nn :))
buziaki :**
dziękuję za komentarz ;) Pozdrawiam ;*
UsuńDo Dortmundu, albo też Monachium :D
OdpowiedzUsuńAle prędzej to pierwsze :D
Świetny rozdział :P Myślę, że poznanie Roberta będzie dość nietypowe i zaskakujące :D
Pozdrawiam Patrycja :**
albo tu, albo tu :)
Usuńdziękuję serdecznie i pozdrawiam :*
Moze być tak że sa w Dortmundzie bo mozliwe w czas rozgrywania sie akcji Mario był w Dortmundzie, ale może byc też tak że Roberta pozna na meczu z Bayernem... No nie wiem, czekam na dalszy rozwój wydarzeń. Wczoraj nie skomentowałam bo na komórce czytałam i nie mogłam skkomentowac ale dzis nadrabiam :D Do nastepnego :**
OdpowiedzUsuńnie jeden Mario na świecie ;)
Usuńdziękuję, że komentujesz i pozdrawiam ;*
Prawdopodobnie Dortmund albo Monachium. Rozdział cudowny i naprawdę czytając tego bloga muszę powiedzieć, że on jest naprawdę inny niż reszta, ale to nie sprawia, że jest gorszy, wręcz przeciwnie jest cudowny.
OdpowiedzUsuńjeju, dziękuję bardzo. Strasznie miło jest mi czytać takie pozytywne komentarze :*
UsuńMam nadzieję, że Dortmund!
OdpowiedzUsuńMam też nadzieję że niedługo pozna Roberta :>
Ciekawie się zapowiada. Czekam na kolejny rozdział i pozdrawiam :*
mogę zdradzić, że pozna go już niedługo i mam nadzieję, że nie zawiodę. ;)
Usuńbuziaki :*
Hm.. Myślę że są w Monachium.
OdpowiedzUsuńRozdział świetny;)
Czekam na next :D
Pozdrawiam/ Julie ;***
dziękuję bardzo. :) również pozdrawiam :*
Usuńdziękuję bardzo ;)
OdpowiedzUsuńpodając swojego maila zdecydowałaś o tym, że kiedyś serio Cię tam najdę.
Dziękuję, dziękuję i pozdrawiam :*
Aaa, już się nie mogę doczekać ich spotkania, na pewni będzie nietypowe i zabawne :) Swietnie się czyta :) czekamy na rozdział czwarty i przy okazji zapraszamy do nas:
OdpowiedzUsuńhttp://diespannungsteigt.blogspot.co.uk/